Bloomberg opisuje historię Branimira Vuckovica, który wozi towary w ramach przedsięwzięcia Beep Beep Express Ltd. Bałkański kierowca spędził tydzień jeżdżąc po hrabstwie Kent, aby znaleźć agenta, który przygotuje jego dokumenty celne. Wszędzie odesłano go z kwitkiem. Mają za dużo roboty.
Eddie Maybank, niezależny agent celny, przyznaje, że nie może już nikogo przyjąć, bo ma za dużo roboty. - Zaczynam się załamywać, jestem przeciążony - twierdzi i poleca innych agentów.
Co z tego jednak, kiedy ktoś się do nich w końcu dostanie, jeżeli oni też niekoniecznie pomogą. Nie dają rady przedrzeć się przez nowe procedury. A formularze (papierowe) bywają odrzucane np. przez zły kolor tuszu...
Polak Łukasz Piotrowski z PMA Trade Ltd., który traci dziennie podczas opóźnienia w Dover ok. tysiąca funtów, uważa, że zatrudnienie profesjonalnego biura do obsługi celnej po obu stronach granicy okazuje się bezowocne. Zarówno specjaliści w UE, jak i ci w UK nie wiedzą do końca co robić. - Bywają momenty, kiedy chcę zamknąć firmę - skarży się.
Furorę na Twitterze robi historia Daniela Lamberta, czołowego walijskiego importera wina. Faceta, który zbudował swój biznes od podstaw, aby stać się najlepszym. Dziś przyznaje, że w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie tylko nie daje rady normalnie prowadzić interesu, ale też stoi przed największym jego zagrożeniem od początku swojej kariery w 1992 roku.
Już pół roku wcześniej rozpoczął przygotowania do Brexitu. Zdobył licencje i numery: EORI, RORO, GBRC, GBWK; miał już rachunki ARWS i DAN. Na 9 grudnia był gotowy. Do końca roku sprowadził jeszcze wystarczająco towaru, aby w razie czego dociągnąć na starych dostawach do lutego.
______________________________________
______________________________________
Po powrocie do pracy wystartował z systemem CHIEF (The Customs Handling of Import and Export Freight) – to stary, brytyjski program do wymiany towarowej i formalności celnych, obecnie znów w użytku. Licencja miesięczna na niego kosztuje £157. Ten europejski, EMCS, działał błyskawicznie i sprawnie. Niestety, z tym brytyjskim, mającym pomóc rządowi zbierać podatki, tak nie jest. Przydaje się dodatkowe oprogramowanie, aby sobie poradzić z tym programem(!), a na jego instalację trzeba obecnie czekać cztery miesiące. I zapłacić 2 tysiące funtów...
Lambert spróbował więc używać samego CHIEF, Po wypełnieniu deklaracji okazało się, że ta narzuciła mu opłaty jak dla „kraju trzeciego”. A przecież umowa brexitowa przewiduje wymianę bezcłową... System nie został zaktualizowany i nie zapewnia żadnej pomocy telefonicznej. Jest email. Pisz na Berdyczów - a towar czeka. I problemy z owym systemem nie są jedyne. Dostawy muszą być jeszcze np. wyposażone przed wyruszeniem w drogę w dokument REX, stwierdzający pochodzenie każdego z win.
Pewnym jest ograniczenie oferty i wzrost ceny tego, co uda się tutaj importować. Butelka wina będzie kosztowała co najmniej funta drożej, a najpewniej ok £1.5 więcej. A dokładnie - trzeba będzie odjąć np. francuski VAT i akcyzę (€0.03); dodać koszty transportu (ten powinien być teraz droższy), brytyjski VAT oraz brytyjską akcyzę (£2.85). Ktoś musi za te formalności zapłacić.
Daniel jest pewien nadchodzącej rececji. Brexit nazywa ekonomicznym i socjalnym wandalizmem. W przyszłym roku, kiedy jego dzieci zakończą pewien etap edukacji, chce wyprowadzić się ze Zjednoczonego Królestwa. W swojej branży był jednym z najlepszych. - Wiedziałem, że Brexit to będzie coś jak wypadek samochodowy - porównuje. - Ale okazuje się, że to jest jak wielopojazdowa katastrofa we mgle.
Można się spodziewać, że za jakiś czas niektóre niedogodności znikną albo zostaną złagodzone. Chociaż... nie będzie łatwo, kiedy rząd brytyjski sam je tworzy. Oto odpowiednie agendy UE proponowały bezwizowy program dla brytyjskich artystów udających się na tournée do Europy (to praca). Jednak rząd Jej Królewskiej Mości... odrzucił tę ofertę. Przyznał się do tego po czterech dniach.
Dlaczego? Podobno nie wypada dla muzyków robić wyjątku od wymagań wizowych. Anonimowe źródło zbliżone do kół rządowych twierdzi, że to „podminowałoby zalożenia Brexitu”. Niektórzy spodziewają się zaś, że rząd nie chce, aby podobnie łatwo mogli do Wielkiej Brytanii przyjeżdżać europejscy artyści (tańsza konkurencja? jak dla budowlańców?).
Tymczasem przez wyjściem z Unii zapewniano, że nie będzie tego problemu. To wszak w UK ważna gałąź przemysłu, warta rocznie 5.8 miliarda funtów. Brytyjskim artystom mogą teraz pomóc jedynie kraje europejskie indywidualnie, nie domagając się od nich wiz pracowniczych. Taką wolę zadeklarowali już Francuzi, obejmując tym programem również sportowców i naukowców.
Ale to pomoc nie pochodzi od rządu brytyjskiego. Ten jak zwykle unosi się ambicją i nie poprosi o łaskę dla swoich obywateli. „We will never surrender”.
źródła Bloomberg, Politico, Twitter, oprac. JW