Ale numery w tej Hiszpanii!
Internet wciąż pełen jest optymistycznych ofert zachęcających do zakupu domu w Hiszpanii. I wielu wciąż decyduje się na taką inwestycję, mającą zapewnić swoje własne miejsce na wakacje pod palmami i możliwość przychodu z wynajmu w okresach kiedy nas tam nie ma. Jednak to coraz bardziej nieprawdziwy obraz. Rzeczywistość jest dramatycznie inna i lepiej zastanowić się poważnie nad takim krokiem.

Sam proces zakupu może być wciąż stosunkowo prosty... choć obarczony licznymi opłatami i podatkami. Załóżmy jednak, że na to się godzimy, z pomocą miłej agencji i prawników przechodzimy wszystko gładko. Dużo łatwiej niż np. w UK. Ale co dalej?
Już od dawna w licznych regionach Hiszpanii nie wydaje się tzw. licencji turystycznych. A one były podstawą do prowadzenia legalnego wynajmu.
W ostatnim okresie zaś wprowadzono szereg nowych regulacji dotyczących wynajmu wakacyjnego. W praktyce są to ograniczenia i utrudnienia, które mogą diametralnie zmienić sektor wynajmu i doprowadzić do dużych kłopotów, jeżeli nie tragedii wielu zagranicznych posiadaczy nieruchomości na Półwyspie Iberyjskim.
Licencja turystyczna to za mało
Istniejący do tej pory obowiązek posiadania licencji turystycznej już nie wystarcza. Tzn. licencja dalej jest potrzebnaa, ale chcący wynajmować turystom lokum, muszą wpisać się do jeszcze innego, nowego rejestru i pozyskać kolejny numer (Numero de Registro de Aguilar - NRA). Procedura wpisu jest uciążliwa - dla niektórych nawet nie do przejścia - a system elektroniczny co chwilę pokazuje błędy.
Daje to pole do popisu dla pośredników, a nawet prawników - którzy sami czasami nie do końca orientują się w procedurze. No ale zarabiają. Ów numer ważny jest jedynie rok...
Tak z ciekawości, to sama licencja turystyczna też ma swój numer, a na poświadczającym ją dokumencie powinien znajdować się jeszcze inny numer. Niektóre licencje, sprzed lat, go nie mają i wtedy takiego dokumentu nie można wykorzystać przy aplikacji o nowy numer rejestru NRA...
Czy ktoś coś z tego rozumie?
Następnie turyści wynajmujący lokum, powinni zostać zarejestrowani na kolejnej platformie. Ten przepis obowiązuje już od zeszłego roku, choć nie każdy o nim pamięta.I znów to proces o pewnym stopniu komplikacji. Tu nic nie może być proste...
Wreszcie wprowadzono rozdział między wynajmem wakacyjnym a tzw. sezonowym. Ten pierwszy ograniczono do zaledwie 10 dni. Powyżej to już wynajem sezonowy, który nie może być teoretycznie związany z turystyką i wymaga umowy najmu, depozytu, kolejnej rejestracji itd.
Innymi słowy - wakacje dwutygodniowe u posiadaczy domów zostały zlikwidowane. Można je spędzić w hotelu.
Dla kogo to
I o to m.in. w tym wszystkim chodzi. Hotelarze przecież najchętniej pozbyliby się zagranicznych właścicieli nieruchomości, wynajmujących swoje domy na krótko, za przystępne ceny. Rząd ich popiera.
Rzecz motywuje się też chęcią uporządkowania rynku, przejrzystością i podobnymi sloganami.
Władze z drugiej strony nie ukrywają, że chciałyby obniżenia cen wynajmu, tak, aby na mieszkania stać było biednych tubylców. Wynajem wakacyjny podnosi bowiem takowe ceny w regionach i miejscowościach turystycznych.
A więc czego właściwie chcą Hiszpanie? Niższych cen - aby lokale mogli wynajmować miejscowi, czy wyższych - aby nie było konkurencji dla hoteli? Jak rozwiązać ten węzeł gordyjski? Wobec tego wybrali chyba trzecią opcję. Zrobić tak, aby (finalnie) nie było niczego.Tzn. w rękach drobnych prywaciarzy.
Tylko - po co miejscowym mieszkania w rejonach turystycznych, jeżeli ubędzie stamtąd wielu turystów (w hotelach wszyscy się nie pomieszczą albo nie będzie ich stać)? Co oni będą tam robić, jeśli robotę dostarczają właśnie przyjezdni?
Co to spowoduje
Zawiły system rejestracji, czasami nie do spełnienia, może mieć kilka implikacji. Po pierwsze, niektórzy się zmęczą, poddadzą i nie mogąc utrzymać swoich hiszpańskich nieruchomości bez wynajmu, sprzedadzą je. Za tyle, za ile się da. Czyli dojdzie do spadku cen domów. Choć ten proces pewnie potrwa.
Po drugie, wielu będzie dalej wynajmowało, „na dziko”. Czyli rozwinie się czarny rynek. Już teraz ta szara strefa jest spora. Wciąż można znaleźć mnóstwo ofert, których właściciele nie przejmują się tym, na jak długo wynajmują. Bez problemu znajdziesz dom na owe dwa tygodnie.
Wielu zdaje się zresztą wciąż nie orientuje się, że wprowadzono nowe przepisy. Codziennie w mediach społecznościowych można znaleźć pytania od zaskoczonych.
Dalej, dojdzie do zmniejszenia liczby przyjeżdżających do Hiszpanii. Szczególnie do regionu Walencji, gdzie ograniczenia (bo są jeszcze inne, np. zgoda mieszkańców wspólnoty itd.) są najostrzejsze. A wtedy Hiszpanom spadną przychody. Ubędzie znów miejsc pracy w miejscowościach turystycznych.
Zmniejszy się popyt na hiszpańskie domy w agencjach nieruchomości. A więc i zmniejszą się inwestycje na miejscu. Te rozpoczęte zostaną zatrzymane. Już teraz w mediach można znaleźć szereg artykułów doradzających, aby zastanowić się na takim krokiem, jak zakup domu w Hiszpanii.
Niedogodności i wcześniej nie brakowało. Tolerowanie działalności ocupas - czyli dopuszczanie kradzieży czyjegoś domu - wysokie podatki, sczególnie dla tych spoza Unii. Zawiły system urzędniczy, korupcja.
Poza tym, to kraj mocno socjalistyczny. Tendencje wręcz rewolucyjne nigdy nie wymarły. Nie wiadomo, co tu jeszcze może komu strzelić do głowy. Zabrać jednym, żeby dać innym - zamast coś stworzyć od podstaw - czemu nie?
Zaprosić, zaproponować inwestycje, przystępne kredyty, a później oskubać? Świetny interes!
Kto winny – turyści
Hiszpania, mimo że to 12. gospodarka świata, to kraj stosunkowo niskich płac, wysokiego bezrobocia, który nie potrafi wybudować wystarczającej ilości przystępnych (komunalnych?) domów dla swoich obywateli.
Znaleziono więc tu kozła ofiarnego, którym są turyści (którzy dostarczają 12% dochodu narodowego) i właściciele nieruchomości wakacyjnych. To oni mają stać za wysokimi cenami wynajmu dla miejscowych.
Oczywiście przede wszystkim w regionach wakacyjnych. Tylko, kiedy się już Hiszpanie przyjezdnych pozbędą i sami zamieszkają taniej np. na Costa Blanca - to co tam będą robić? Dla kogo pracować?
Niektórzy właściciele biznesu już się zresztą w tym połapali i proszą w różnych miejscach, aby nie protestować przeciw turystom.
Jednak ogólna nagonka trwa, a wprowadzone zmiany prawne mogą skutecznie odstraszyć potencjalnych nabywców nieruchomości - czyli inwestorów.
INNE
Uważaj jak kupujesz wczasy
Trwa sezon dla telefonicznych bądź internetowych oszustów sprzedającyh "lewe" wakacje i lotynigdy w UK się nie kończy. Liczba oszustw tego typu rośnie. Zaufanie pokładane w znanych firmach i dużych hotelach możę wcale nie pomóc. Z drugiej strony oszukuje się wielu tych, którzy chcą wybrać się na brytyjskie kempingi albo kwatery prywatne.Taniej już było
Ceny w UK rosną dramatycznie. O ile na odżywaniu się da się zaoszczędzić, to rachunki za dach nad głową demolują niejeden budżet. Media drożeją jak zwykle, ale ceny za wynajem pobijają rekordy. I lepiej za bardzo nie będzie
Najtaniej zabawisz się w Rydze
Ryga została uznana najtańszym europejskim miastem jeżeli chodzi o możliwość spędzenia w nim przerwy świątecznej.Ryga jest o 41% tańsza niż Sztokholm - najdroższy w Europie.
Małe też piękne
Jest taki archipelag w Europie, z którego wielu zna tylko jedną wyspę i ją odwiedza. To Wyspy Jońskie, ze sztandarowym Korfu. Jednak i inne zakątki tego morskiego regionu warte są odwiedzin, w niektórych nawet znajdziecie miejsce na spokojniejsze i bardzo greckie wakacje.
Żerują na wiernych
Nadzieja, że zniżki za bezszkodową jazdę obniżą koszt naszego ubezpieczenia może okazać się płonna. Ostatnio również oficjalne brytyjskie instytucje chroniące prawa konsumentów odkryły, że na tym rynku wcale nie opłaca się być wiernym klientem.
Analfabetyzm w Wielkiej Brytanii
Raporty z różnorakich badań dotyczących umiejętności czytania i pisania pośród obywateli UK są alarmujące. Aczkolwiek te twierdzące, że jeden na 5 to analfabeta są z pewnością przesadzone, to już mówiące, że jeden na dziesięciu ma problemy – są bliższe prawdy.
Mniej miejsca na nogi w Ryanair
Linie lotnicze nie ustają w poszukiwaniu sposobów na oszczędności. Niedawno np. Ryanair znów zmniejszył miejsce na nogi. Było to możliwe dzięki dostarczeniu nowych samolotów dla floty irlandzkiego przewoźnika. Można oczywiście dokupić dodatkowe centymetry...
REKLAMA
________________