Restauruje w dwóch branżach
Wielu z nas, emigrantów, poszło podobną, trochę pokręconą drogą. Niektórzy musieli, inni z ochotą podjęli nowe wyzwania. Emigracja bowiem, to dla niektórych ciężka konieczność, a dla innych opcja nowego otwarcia, czy wręcz zapowiedź przygody.
W przypadku pani Izy, dawne wakacyjne zajęcie zmieniło się w coś stałego, a krótkie wypady przekształciły się w pobyt stały. Praca w restauracji bowiem wbrew pozorom sporo ma wspólnego właśnie ze studiami, pewnie nie tylko w tym przypadku.
Izabela bowiem, idąc śladem swojej rodziny, zaczęła w 2008 roku odwiedzać Zjednoczone Królestwo. Taka była potrzeba. Studiując bowiem w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim, musiała zapewnić sobie jakoś byt i pokryć koszta tej nauki.
Pracowała zresztą już w Polsce. Tyle, że w zupełnie innych branżach, w dużych korporacjach. I tak np. u Rolls Royce'a była konsultantką IT, a w innej firmie asystentką księgowej. Cóż, nie trzeba wyjazdów zagranicę, aby student musiał dorabiać w biznesie zupełnie nie pasującym do jego kierunku nauki.
Przykład I. Jobkiewicz pokazuje, że i rozpoczynając od wyjazdów sezonowych, można w UK zrobić pewną karierę. Taki jej tryb pracy zresztą bardzo pasował w należącym do Weatherspoona „King and Castle”, gdzie potrzeba właśnie wzmocnienia personelu w takich okresach jak wakacje, czy święta. Tam wiedzieli, że mogą na nią w tym okresie liczyć.
Iza zakończyła jednak z sukcesem studia, a w swojej restauracji poznała pewnego Williama – który jest jej partnerem po dziś dzień. I to był argument koronny, który zadecydował, że po zakończeniu nauki przeniosła się tutaj na stałe.
No i, jako pracownik sprawny i doświadczony, zaczęła awansować. Weatherspoon preferuje promowanie własnych, sprawdzonych ludzi i szkolenie kadr, zamiast ściągania nowych z zewnątrz. Najpierw więc została team leaderem. Po czym, z pominięciem pośredniego stopnia menadżerskiego, została od razu shift managerem, do czego potrzebny był jeszcze specjalny kurs. Ta funkcja ma cztery stopnie, a nasza bohaterka osiągnęła już ten ostatni. To uprawnia ją do aplikowania na pozycję general menadżera różnych restauracji tej sieci na terenie UK.
Póki co, dobrze jej tu gdzie jest. Zwłaszcza, że choć właściciel sieci niezbyt sympatyzuje z Unią Europejską, to nie ma nic przeciwko zatrudnianiu obcokrajowców. - Nasz szef w tym względzie po prostu kieruje się aspektami ekonomicznymi, a nie polityką – tłumaczy Iza. - W wielu naszych pubach pracuje sporo osób z bardzo różnych krajów. Np. z Hiszpanii, ale też Ameryki Południowej, czy Indonezji. I u nas chyba jest mniejszość osób, które mają brytyjski paszport.
Choć Iza sama nie ekscytuje się polityką, to i ta jednak nie dała jej o sobie zapomnieć w okresie tuż po referendum brexitowym. Wtedy to zdarzało się usłyszeć nieprzychylne, czy wręcz rasistowskie komentarze ze strony klientów.
Dziś jest z powrotem normalnie, a praca w tym miejscu dostarczyła jej nowych wrażeń. Otóż Windsor doświadczył małego oblężenia przez przyjezdnych z okazji ślubu księcia Harry'ego i Meghan Markle i jeszcze jakiś czas po nim. Zaś lokalny browar (Windsor and Eton Brewery) wyprodukował z tej okazji specjalne piwo, pod nazwą Harry and Meghan Windsor Knot. Tymczasem magazyn wypuszczany przez Weatherspoona, który pewnie przegląda wielu z Was siedząc nad piwkiem albo stekiem, raz dwa dowiaduje się o takich okazjach. Tej nie mógł przepuścić tym bardziej, że ów szacowny trunek podawano gościom i tutaj.
- Kiedy odwiedziła nas fotoreporterka, to William i główna menadżerka zniknęli w dziwnych okolicznościach... Pozostałam ja i to ja trafiłam do prasy – śmieje się Iza. - Po wszystkim „zaginieni” się odnaleźli. No a ja początkowo myślałam włamać się do naszego lokalu i pousuwać wszystkie zdjęcia ze mną w roli głównej, które tu wywieszono po tej wizycie. Jednak teraz doświadczam sympatii ze strony klientów, którzy mnie rozpoznają, mówią, że dobrze wyszłam, żartują że jestem sławna... Do tego na zdjęciu mogłem wypromować pewną inną swoją pasję.
A o co chodzi? Otóż magister filozofii i menadżer restauracji, jest też... krawcową. A przynajmniej taka działalność zaczęła ją od pewnego czasu pasjonować. No i na tym słynnym zdjęciu wystąpiła w bluzce własnego wyrobu. O swoich umiejętnościach w tej nowej dziedzinie opowiada skromnie, ale ów element odzieży wygląda profesjonalnie.
Nie jest natomiast jej pasją gotowanie. Owszem, potrafi zrobić domowy obiad, ale to nie to, czemu się poświęca. No chyba, że trzeba potowarzyszyć partnerowi, który też gotuje, jednak niezbyt lubi zmywać...
Pani menadżer restauracji oczywiście zna się na piwie. I również je pije. - A szczególnie „Tyskie”, po pracy – ujawnia. - Jednak już nie brytyjskie ale. A to dlatego, że jestem wegetarianką. A proces filtracji tego rodzaju piwa wykorzystuje pewne składniki odzwierzęce. Poza tym Kornebourg, czy Stella też nie są dla wegetarian. Guiness już jest, chociaż nie był.