Merkuriusz Polonijny

Będą dalej płacić Unii

Głosiciele potrzeby zmian zawsze tak mają – obiecują, że kiedyś będzie fajnie, ale najpierw trzeba trochę zacisnąć pasa. Nie inaczej jest z Brexitem. Problem w tym, że z reguły nie widać końca tego zaciskania pasa. W Wielkiej Brytanii ostatnio pokazano koniec albo chociaż jeden z jego aspektów. Wielka Brytania będzie płacić Unii Europejskiej rachunek za Brexit do 2064 roku. Pozostaje jeszcze kwestia kosztów tu na miejscu. Trudno zakładać, aby były one mniejsze.
kanclerz Philip Hammond
Obliczenia zostały dokonane przez Office for Budget Responsibility (OBR) i rychło trafiły na łamy prasy. Tzn. jej części, nie tej, która na co dzień wykazuje znakomite korzyści, jakie ma przynieść wyjście z Unii. Są i tacy, których w ogóle fakt dokonania obliczeń przez państwową instytucję dość rozsierdził, jako że chcieliby oni zerwania z UE bez żadnych zobowiązań, a tu wygląda na to, że rząd już całkowicie pogodził się z koniecznością opłacenia „rachunku rozwodowego”. 

Ów rachunek ma wynieść  £37.1 miliardów. To akurat średnia z tego, co przewidywało ministerstwo skarbu parę miesięcy temu (pomiędzy £35 a £39 mld). Największa część z tej sumy zostanie spłacona w ciągu pierwszych pięciu lat po opuszczeniu struktur europejskich, czyli do 2024 r. Pozostaną mniejsze należności do spłaty przez kolejne 40 lat.
W pierwszym roku UK wyłoży 16,4 mld, tak jakby wciąż było w Unii. W 2021 prześle do unijnej kasy 7.5 mld. Pod koniec dekady należność spadnie już „tylko” do setek milionów funtów.
Pieniądze trafią m.in. na unijne projekty, w których wciąż ma udział Wielka Brytania, jak rolnictwo, inwestowanie w regiony niedorozwinięte infrastrukturalnie, ma programy edukacyjne i naukowe.


Oczywiście wszystko to, to nie jest pewnik. I ta ocena, choć oparta na dokładniejszych badaniach musi być szacunkowa. Okazuje się, że jeżeli tzw, okres przejściowy po  formalnym wyjściu z UE , który obecnie zakładany jest na dwa lata, zostanie wydłużony, to mogą pojawić się kolejne opłaty do europejskich instytucji. A jest to możliwe, bo jak wiele innych aspektów Brexitu i ten nie jest „zaklepany” na 100 procent.
Są jednak i optymistyczne prognozy. Ostatnio bowiem Kanclerz wydał swoje wiosenne oświadczenie, w którym przewiduje zwiększony wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii, zmniejszenie inflacji i zaciąganych przez państwo kredytów. Rząd Zjednoczonego Królestwa pożyczy najpewniej £45.2 miliarda na rok finansowy 2017/18 , tj. o £4.7 mld mniej niż zakładano. Pożyczki dla państwa mają spaść wreszcie do £21.4 mld w roku podatkowym 2022/23.
Trochę mniej radosne są jednak szacunki OBR dotyczące podobnych zagadnień. Instytucja ta zakłada, że brytyjskie GDP pierwotnie wzrośnie nieznacznie, tzn. z 1.4% do 1.5%; ale znów spadnie i to do 1.3% w okresie 2019/20. Do tego OBR oceniając pozytywne prognozy rządowe zastrzega, że wciąż nie ma dostatecznych podstaw, aby ocenić jaki dokładnie będzie efekt toczących się wciąż negocjacji.
Jasnym jest za to, że prognozy Hammonda spotkały się z krytyką opozycji, a Kanclerz z gabinetu cieni, John McDonnell stwierdził, że Hammond „jest oderwany od rzeczywistości” i lekceważy potrzeby sektora prywatnego. Negatywnie ocenia zamrożenie podwyżki wydatków w tej dziedzinie do jesieni. Nie słucha pretensji służby zdrowia, nauczycieli, policji i innych. - Ten rząd nie przygotowuje kraju na przyszłość – powiedział. - On go przygotowuje do upadku.     

Rachunek za wyjście z Unii robi wrażenie jeżeli chodzi o czas trwania jego spłaty. Co do wielkości, to rozkładając go na lata, zwłaszcza w późniejszym okresie, nie jest już tak straszny. Problem w tym, że to nie są jedyne koszta Brexitu. A te rzeczywiste, straty – czy też jak chcą niektórzy bilans zysków i strat – są i pozostaną długo niewiadomą. Bo nikt tego jeszcze nie robił. To tak naprawdę eksperyment. Na żywym organizmie.

JW
Comment Form is loading comments...
INNE                                        

Rejestrujemy w Estonii
Jak do tej pory nie handlowaliśmy zbyt dużo z Estonią. Jednak ostatnio coś eksportujemy - to nasze firmy. Polscy biznesmeni ochoczo korzystają ze sprzyjającego klimatu, prostych przepisów i z takich rozwiązań jak e-rezydencja. Jest ich tam już blisko pół tysiąca.

EU jest be, forsa jest OK

Nigel Farage Unii Europejskiej bardzo nie lubi, ale groszem od niej pogardzi. Były lider UKiP zapowiedział ostatnio, że nie odrzuci emerytury z Parlamentu Europejskiego.

Brytyjczycy na pół etatu

Jak wiemy, większość Brytyjczyków głosowała za opuszczeniem Unii Europejskiej. Jednak okazuje się, że o wiele więcej poddanych Jej Królewskiej Mości, bo aż 89 procent, pragnie mieć paszport innego państwa. Są w stanie wiele w tym celu poświęcić. Przede wszystkim - dużo zapłacić. A chodzi im o swobodę poruszania się i bezpieczeństwo.



                    REKLAMA

________________________________________________________________________________________________________________________
©Media&Net Invest

Stwórz darmową stronę używając Yola.