Merkuriusz Polonijny

Witamy was chlorem i...


Traktat handlowy z USA miał być nadzieją na lepsze jutro dla zwolenników Brexitu. Wiadomo już jednak, że nawet ta umowa nie zrekompensuje strat powstałych na skutek rozwodu z UE. Co gorsza, nie dawno okazało się, że handlowego bratania się z Amerykanami nie chcą też sami Brytyjczycy. A to przez konieczność dostosowania się do znacznie niższych standardów dopuszczanej do sprzedaży żywności. Z kolei problemem dla Donalda Trumpa jest proponowany kształt umowy Brexitowej.

Badanie dla Institute for Public Policy Research (IPPR) odbyło się na początku tego roku. Pokazało ono że obywatele Królestwa zdecydowanie sprzeciwiają się traktatowi ze Stanami Zjednoczonymi jeśli niesie on ze sobą konieczność obniżenia wysokich, brytyjskich norm dotyczących żywności.

Jasnym jest wszak, że Amerykanie będą domagali się, aby Brytyjczycy otworzyli swój rynek dla ich produktów, które obecnie są na terenie Unii Europejskiej po prostu nielegalne. Będzie to wręcz warunek podstawowy negocjacji.

Chodzi np. o takie produkty jak kurczaki myte środkami zawierającymi za dużą ilość chloru, wołowina doprawiana hormonami, mięso zwierząt karmionych odchodami drobiu i uprawy traktowane herbicydami.

Amerykanie uważają normy europejskie za niepotrzebne i bardzo kosztowne. Takie stanowisko zajmuje nawet tamtejszy departament handlu. Tymczasem dla wielu jasnym jest, że wymagania za Oceanem są słabsze, jako że na przepisy stanowione (czy raczej zatwierdzane) przez polityków wpływ mają ci, którzy łożą fundusze na ich wybory. Czyli np. wielkie koncerny żywnościowe, którym zależy oczywiście na maksymalizacji dochodu.

Co więcej, USA może domagać się nawet usunięcia etykiet informacji o środkach użytych przy produkcji i kraju pochodzenia produktów żywnościowych. Oczywiście – uzasadnią to „poszerzeniem możliwości wyboru dla konsumenta”...

Zresztą podobnym uzasadnieniem posługuje się już teraz rząd Jej Królewskiej Mości. Sekretarz handlu Liam Fox broni umowy dopuszczającej zakazane teraz w UK praktyki przy produkcji żywności, właśnie mówiąc o daniu możliwości wyboru brytyjskiemu społeczeństwu. Do tego dodaje, że nie ma zdrowotnych przeciwwskazań co do jedzenia kurczaków mytych wodą z chlorem. Rzekomo to media mają „obsesję” na temat owych działań.

Inni zwolennicy układu uzasadniają, że taki drób ma na sobie mniej bakterii niż obecnie spożywany w UK. I trzeba by go zjeść naprawdę dużo, aby zaszkodził, zaś za krytyką stoi po prostu chęć utrzymanie wyższych cen (te amerykańskie są oczywiście tańsze).

To wszystko jednak, gdyby do traktatu miało dojść. Tymczasem w ostatnich dniach prezydent USA ostrzegł, że umowa z UE w kształcie proponowanym przez Theresę May uniemożliwi układ ze Stanami. Wszak Wielka Brytani pozostałaby dłużej związana z europejską unią celną.


REKLAMA

Może i dobrze, bo tutaj układu jaki pasowałby Amerykanom i tak nie chcą. Nie odpowiada on aż 82 procentom badanych Brytyjczyków. Tzn. utrzymanie obecnych standardów jest dla nich najważniejsze. Nawet za cenę nie dopuszczenia do traktatu handlowego. Tylko 8% jest zdania, że umowa ze Stanami powinna przejść za wszelką cenę. Wygląda na to, że jeżeli rząd Theresy May przepchnie układ z USA, to zrobi to na przekór woli przeważającej części społeczeństwa – dla której szermowanie hasłem poszerzenia wyboru jest w rzeczywistości pozbawieniem możliwości tego wyboru.

Badanie wykonywane dla IPPR przez firmę Opinium, wykazuje jeszcze, że brytyjskim wyborcom bardziej zależy na dostosowaniu się do norm europejskich i zapewnieniu lepszego układu z UE niż z USA. Co ciekawe, na dotychczasowych wysokich standardach żywności równo zależy przeciwnikom Brexitu, jak i jego zwolennikom...

- Publika opowiada się również za regulacjami konsumenckimi, środowiskowymi i dotyczącymi zatrudnienia rodem z Unii - informuje Marley Morris specjalista z IPPR i autor raportu. - Tymczasem wiemy, że amerykański sekretarz handlu Wilbur Ross wypowiedział się, że porzucenie przez nas norm żywnościowych powinno być warunkiem wstępnym. Jak widać, nowe układy handlowe dla UK na całym świecie nie będą łatwą sprawą.

Jakby na potwierdzenie tego, pojawił się pomysł rodem z Indii, które aby zawrzeć układ, mogą domagać się wolnego ruchu granicznego dla swoich obywateli i dopuszczenia towarów na rynek. Czyli doprowadzono do Brexitu, mając na uwadze przede wszystkim imigrantów z Europy... za co przyjadą miliony Hindusów... Zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Natomiast inni, na których może zależeć Brytyjczykom, czyli Japończycy, przyznali, że ważniejszy jest dla nich układ z Unią Europejską niż ze Zjednoczonym Królestwem po Brexicie.

Tak więc – jeszcze będzie ciekawie.

JW

Comment Form is loading comments...

INNE                        

EU jest be, forsa jest OK

Nigel Farage Unii Europejskiej bardzo nie lubi, ale groszem od niej pogardzi. Były lider UKiP zapowiedział ostatnio, że nie odrzuci emerytury z Parlamentu Europejskiego.

Brytyjczycy na pół etatu

Jak wiemy, większość Brytyjczyków głosowała za opuszczeniem Unii Europejskiej. Jednak okazuje się, że o wiele więcej poddanych Jej Królewskiej Mości, bo aż 89 procent, pragnie mieć paszport innego państwa. Są w stanie wiele w tym celu poświęcić. Przede wszystkim - dużo zapłacić. A chodzi im o swobodę poruszania się i bezpieczeństwo.

Nie ma chętnych na wizy
Klapą okazał się brytyjski program przyznawania wiz w trybie przyśpieszonym dla naukowców, np. lauratów nagrody Nobla. Nie zgłosił się nikt.

Polacy dalej biedni
„Przecież w Polsce to już masz prawie tyle samo” - tak motywują swoją decyzję o powrocie niektórzy emigranci. Niestety - to nieprawda. Polska znajduje się na 28. miejscu pod względem siły nabywczej w Europie. Lepiej jest w Warszawie i w paru ośrodkach, ale większość jest po prostu biedna.

REKLAMA

 

________________________________________________________________________________________________________________________

©Media&Net Invest

Stwórz darmową stronę używając Yola.